Czy mogłabyś zdradzić o które miasto chodzi? Tutaj albo na PW. Czegoś takiego właśnie szukam.

Akurat jestem jeszcze przed 30 i raczej dzieci nie planuję, natomiast wiem o czym mówisz, bo wychowałem się na typowej małej wsi, gdzie najbliższy sklep był koło pół godziny piechotą, autobus do miasta jeździł 2-3 razy dziennie. Właściwie wszyscy moi koledzy robili prawko krótko po skończeniu 18, a spora część kupowała jakieś skutery czy motorynki już kilka lat wcześniej.

Także wiem o czym mówisz, i mając w perspektywie dziecko raczej zdecydowałbym się na jakieś nieco większe miasto.

Mieli to odwołać, ale niestety - wejdzie już w przyszłym roku. Mój samochód na te pierwsze obostrzenia się łapie, ale za 2-3 lata od wprowadzenia najpewniej zaostrzą przepisy i już nie wjadę.

Według google maps dojazd z miejscowości które mnie interesują do mojej stacji zajmuje koło 25-30 minut + dojście z 10 minut na nogach, więc okolice 30-40 minut. Jadąc autobusem wychodzi mi praktycznie tyle samo, a po pracy czasami nawet dłużej bo autobus stoi w korkach, dodatkowo jest często mocno zapchany co daje się we znaki głównie w lecie. Pociąg przynajmniej nie stoi w korkach.

samochód będzie ci rdzewiał na parkingu gdyż wszędzie blisko i szkoda pieniędzy na paliwo

Akurat tutaj się mylisz, bo lubię jeździć i bardzo dbam o samochód. Nie dojeżdżam nim już do pracy, ale służy do wyjazdów rekreacyjnych, poza tym cały czas coś przy nim robię - bo lubię.

cena wynajmu mieszkania jest niższa, tak samo pensje

Tylko że nie zamierzam zmieniać pracy, plan jest taki żeby dojeżdżać sobie pociągiem codziennie do pracy, bo mam ok. 10-15 minut od stacji kolejowej do miejsca pracy.

Natomiast inne kwestie trochę mnie martwią, wiem że w takich miejscach są czasami jakieś festyny etc., ale na fajny koncert i tak trzeba będzie jechać do Krakowa... a ja koncerty lubię. Na klubach czy tzw. nocnym życiu i tak mi nie zależy, nie przepadam za tłumami ludzi, przesadnie głośną muzyką i piwem za 25zł/szklanka xD

To że w Krakowie jazda samochodem to masochizm, wiem z autopsji, dlatego od jakiegoś czasu dojeżdżam do roboty autobusem. Niestety w miejscu gdzie mieszkam nie ma tramwajów, zaś autobusy (zwłaszcza po południu) są bardzo zapchane, poza tym również stoją w korkach z powodu remontów.

Natomiast samochód to moje hobby. Zrobiłem przy nim mnóstwo rzeczy - nowe felgi, odnowiony lakier, wygłuszenie drzwi i przebudowa audio, lepsze filtry, dolot, nowy układ wydechowy... i jeszcze całe mnóstwo innych mniej lub bardziej znaczących rzeczy. Wydatki dawno przekroczyły już kwotę zakupu, ale za to jest bardzo zadbany, i jeszcze długo pojeździ. Nie korzystam z niego codziennie, tylko na jakieś dłuższe wycieczki, wypady ze znajomymi czy na zloty. Od małego mam tak, że muszę mieć coś przy czym mogę porobić, pogrzebać, ulepszać... Kiedyś był to komputer, teraz samochód - a przy samochodzie można o wiele więcej zrobić.

Przeprowadzka do mniejszego miastaPytania i Dyskusje

Coraz bardziej myślę nad przeprowadzką do jakieś mniejszej miejscowości. Od 2017 mieszkam w Krakowie i przez jakiś czas naprawdę nie mogłem narzekać, ale przez ostatnie dwa lata jest tylko gorzej.

Przede wszystkim ceny wynajmu są kompletnie popieprzone. Wynajmujemy z przyjacielem zwyczajne mieszkanie w płycie, i płacę 1800zł miesięcznie (!) za sam wynajem. Szukałem nawet czegoś tańszego, ale mam wrażenie że po prostu takie są tutaj ceny. Nie chciałbym wracać do wynajmowania pokoju z obcymi osobami, jak to było na samym początku, ceny cały czas rosną i niedługo będę wywalał połowę wypłaty za sam wynajem. Nie widzę tego.

Druga kwestia to nieszczęsne SCT. Mam samochód niewiele młodszy ode mnie (rocznik 2001), jest w dobrym stanie, włożyłem w niego dużo pieniędzy i poświęciłem mnóstwo czasu. Co prawda załapie się na te pierwsze warunki, ale za parę lat nie będę mógł nim wjechać do miasta. Nie zamierzam się go pozbywać tylko z tego powodu, zresztą obostrzenia będą tylko coraz ostrzejsze z upływem lat. Co prawda już za dwa lata mógłbym się starać o żółte blachy, ale nie mam pewności że je pozyskam.

Trzecia sprawa, mocno subiektywna - miasto zmienia się w kierunku, który mi nie odpowiada. Coraz mniej mam dookoła zwykłych fryzjerów, tylko sami "barberzy", miejsc gdzie można tanio zjeść też coraz mniej, nawet kebab musi być "kraftowy". Coraz więcej miejsc staje się placami budowy nowych osiedli, jazda samochodem to mordęga, zaś autobusy coraz mocniej zapchane w godzinach szczytu. Mam wrażenie że wszystko teraz robi się pod "aspirującą klasę średnią" czyli pracowników korporacji na dorobku - grupę ludzi do której nie należę i nigdy nie będę należeć - bo i nie chcę.

Stąd pomyślałem o wyprowadzce do jakiegoś mniejszego miasta. Tak się składa, że pracuję blisko jednej ze stacji kolejowych, dlatego przy dobrym połączeniu droga do pracy zajmowałaby mi około pół godziny w jedną stronę - czyli wcale nie więcej, niż teraz. Co prawda mieszkań na wynajem dużo mniej, ale ceny o wiele przyjemniejsze i przystępniejsze. Brak ograniczeń dla starszych samochodów, dużo tańsze parkowanie, więcej terenów zielonych, mniej ludzi, znikoma ilość turystów - dla mnie same zalety. Brak hipsterskich knajp czy tłocznych klubów mi nie przeszkadza, i tak nie chodzę do takich miejsc. Wystarczy że będzie pizzeria, jakiś kebab czy punkt z zapiekankami albo burgerownia. Dużo jeżdżę w wolnym czasie, dlatego czasami bywam w takich miejscowościach i muszę powiedzieć że podoba mi się perspektywa życia w takim miejscu.

Oczywiście pewnie nie jest tak kolorowo, i są pewne wady wynikające ze specyfiki takiego miejsca. Przede wszystkim musiałbym znaleźć drugą osobę do mieszkania, bo wynajem samemu nie ma sensu. Mam zamiar puścić informację do znajomych, i znajomych znajomych, ale nie wiem czy tak łatwo znajdę kogoś chętnego. Tutaj przychodzi mi do głowy inny problem, mianowicie trudniej będzie poznać kogoś płci przeciwnej. Mieszkając w dużym mieście o to łatwiej. A piszę nie bez powodu, bo w tamtym roku właśnie rozstałem się z dziewczyną którą poznałem jeszcze przed pandemią właśnie tutaj, i dlatego z jednej strony nic mnie tu nie trzyma, z drugiej mam obawę czy w takim miejscu sobie kogoś znajdę.

Kończąc ten przydługi wywód - czy ktoś z was tutaj przeprowadzał się z większego miasta do mniejszego? Jakie macie wrażenia? Co radzilibyście w mojej sytuacji?

How to bring up T420 to life?Question / Problem

My friend gave me Thinkpad T420, good cosmetic condition, doesn't look like it's been abused. He said it was his sister notebook, and it wasn't turned on since 2019. Unfortunately, it seems to be completely dead. When i plug AC cord, nothing happens. No lights, no beeps, nothing.

I've tried turning it on without battery, i've resetted BIOS (unplugged battery behind keyboard, press button for 20 sec), even bought new power supply - no luck. I noticed that AC socket (yellow one) is pretty loose, maybe its just unsoldered or something?

Specific question about P38 value.Discussion

How much used Range Rover P38 from 1995/1996 would be worth in year 2000/2001? Assuming someone bought it new in '95 and want to sell in '01 - how much one would get?

I tried to look for archive online auctions, but seems like its all gone, or i don't know where to look. All i found is that MSRP in '95 would be $45,625. So like half of that price after 5 years or less?

Thanks in advance.

There is cassette deck under the LCD, probably entered that way. Nothing is gonna surprise me, since i found very small bug inside my computer screen.

Thanks! I've played some music and it decided to move out. Probably entered there through cassette deck located under the display.

Nie znam za bardzo disco polo, ale te piosenki które słyszałem to właśnie traktowały głównie o miłości, weselach, zabawie itp chociaż też kojarzę jakąś piosenkę o gościu co próbuje zaciągnąć dziewczynę do łóżka na dyskotece xD

Mnie to denerwuje - chwalenie się że mam 10 Mercedesów, przeruchałem 150 groupies, mam 4 jachty i diamentowe zęby. Fajnie że się powodzi, ale robić co drugi kawałek o tym jaki jesteś zajebisty już trąci narcyzmem.

Bardzo hmm... obrazowy ten tekst Slums Attack. Były takie, jeszcze pamiętam "Bogini sexu" w podobnym klimacie. Dla Mnie Masz Stajla to jest własnie przykład że można zrobić dobry imprezowy kawałek prezentując przy okazji swoje umiejętności.

Mam wrażenie, że tego typu "rap" od disco polo odróżnia jedynie stylistyka (skierowana bardziej do młodych) i brak tej stygmy społecznej. Disco polo to słuchają na wsi czy w remizie, a jak słuchasz rapu to jesteś spoko ziomek. Nieważne że w tym rapie coraz mniej jest rapowania, a coraz więcej disco.

To znaczy - ma charakterystyczny głos nie jedzie na autotune bez przerwy, jego przynajmniej poznaję bo sporo tych nowych raperów mi się zlewa w jedno przez tune.

Czy polski rap to nowe disco polo?Kultura i Rozrywka

Mam wrażenie, że ostatnimi czasy powróciła moda na tzw. hip-hopolo, które święciło triumfy dwie dekady temu. Tylko że teraz ma to jeszcze mniej wspólnego z hip-hopem niż wtedy. Nie chcę generalizować że cały rap tak wygląda, ale... Może po kolei.

Jakiś czas temu natrafiłem na to . Kawałek ładnie buja, jednak tekst... Zacytuję może refren:

Ona zostawiła w mojej furze swoje czarne stringi,

a na szyi ciągle mam jej ślady od czerwonej szminki.

Jak wchodzimy do lokali zamawiamy zimne drinki,

gdzieś na polu paląc blanta ze mną to złamała szpilki.

Brzmi jak wyjęte z kawałka disco polo. Jedyne co nie pasuje, to ten blant, bo akurat trawa nie jest w disco szczególnie często wspominana. Myślałem że gość po prostu nagrał sobie taki luźny numer, fajnie. Tylko że zagłębiając się w jego twórczość, znalazłem może jeden strictle "rapowy" numer. To jednak jeszcze nic. Grzebiąc dalej natrafiłem na kolejne ciekawe "rapowe" utwory.

Tutaj pan Wac Toja :

Jaramy jointa, zielonego lolka

Dwie białe kreski, pierdolić niebieskich

I tylko spontan od początku do końca

Liczy się prestiż i te niunie sexy

Ja rozumiem że w imprezowym kawałku nie potrzeba poetyckich tekstów, ale to jest na poziomie imprezy w remizie na wsi... nie coś czego spodziewałbym się od rapera. Ponownie - większość piosenek tego twórcy jest na podobnym poziomie - to mogłoby lecieć na jakimś polotv i nikt by sie nie zająknął.

Natomiast najciekawszym "odkryciem" jest dla mnie Kizo. Gość nawet ma głos, i jakiś tam potencjał, jednak teksty... Zresztą, po prostu zacytuję:

Twoje koleżanki o trzy groszy pi***ę / Te samе, które chcą nagrywać z nami pornle

Ona nosi bieliznę, w kolorzе tussy, więc wyliżę jej p***ę

Z rana dupeczka naga taki mam widok / Testosteron z kokainą się zgadza libido

Przy tobie na pewno libido nie spada / Jak dasz mi brzoskwinkę - wyjdzie lemoniada

Słodkie idiotki przychodzą do nas, żeby poznać raj, po czym zawsze kończą lizaniem jaj (wow!)

Przecież żeby pisać takie prostackie linijki nie trzeba dać z siebie nawet 10%. Teksty na poziomie Cypisa, gołe dupy na teledyskach, niektóre jego linijki nie mają nawet logicznego sensu. Gość wykręca milionowe wyświetlenia, dostał złotą płytę czyli ludziom się podoba. Nie wiem czy dzisiaj tekst już nie jest ważny, i liczy się tylko żeby bujało?

Wiadomo że gusta są różne, i w sumie niech każdy nagrywa co mu na sercu leży i słucha czego chce. Tylko ramy gatunkowe w muzyce jednak po coś powstały. Według mnie żeby nazwać się "raperem" trzeba jednak mieć... umiejętności techniczne, charyzmę, teksty... cokolwiek. Natomiast teksty tutaj przytoczone, po pewnych poprawkach mógłby śpiewać Zenek na Sylwestrze Marzeń. Chociaż nawet on nie ma tak żenujących linijek. Poznałem jeszcze kilku podobnych "raperów", których twórczość jest na podobnym poziomie. Wszyscy bardzo popularni. Stąd pytanie w tytule - czy to powrót hip-hopolo czy w ogóle mainstreamowy rap zamienia się powoli w disco polo? Kiedy w ogóle nastąpiło takie obniżenie poziomu i oczekiwań słuchaczy, że takie kawałki wykręcają milionowe wyświetlenia, twórcy cieszą się sławą i są wszem i wobec nazywani raperami?

244
155
9mo
Archived